Dzień 14 - Katar i albatrosy z twarzą Marlyn Monroe
Czasem gdy wachta się wdłuża i jest mało adrenaliny to gramy w cyferki. Obserwójąc dystans pozostały do mety szukamy skojarzeń z obecnym stanem licznika. Parę dni temu jak na wachcie pokazało sześćset szeździesiąt sześć mill to rozsypał się spinaker. Dziś bawimy się zbowu w samoloty i odliczamy Airbusy. Zaczelismy od słynnego dwó pietrowca i zeszliśmy gróbo po niżej A320. Ja osobiście nie mogę się doczekać F16 ale na to to chyba będe musiał poczekać do sŕody. Chyba że niż budujący się nad Guadelupe nie p
Od rana ciepło i żar leje się z nieba, jesteśmy szczęśliwi choć jak to klasyczni polacy już po kilku godzinach zaczeliśmy nażekać że może za gorąco i po raz pierwszy od kanarów postawiliśmy bimini na fly bridgu. Rano przywitał mnie mój dawno już nie doświadczany i nie o nie zdiagnozowanym podłożu katar sienny. Wcale ale to wcale za nim nie tęskniłem. Przy śniadaniu zauwarzyliśmy dużą gromadkę albatrosów kręcących kółka nad naszymi głowami. Ewidętnie mój nos się nie mylił, ląd już jest blisko.
Wieczorem liżąc rany po weekendowym sztormie Michał wpadł na naprawde świetny pomysł i wyciągnął żetony i karty. Na Blue Waves zostało otwarte casino pod gwiazdami. Większość wieczoru spędziliśmy na grze w pokera i roznowach o naszych dziewczynach. Karta wyjątkowo szła mi słabo. Na początku jak zwykle grając z nowymi kolegami chciałem ich powypuszczać ale potem może po jednej lampce win za dużo nie byłem wstanie się pozbierać. Stwierdziłem że jednak kocha bo jak mogło być inaczej. Ja tak mam że jak kogoś bliskiego nie widzę już dłuższy czas to zaczynam zapominać szczeguły wyglądu danej osoby a żyje wyobrażeniem wspombienia o niej. Rysy twarzy, kontury ciała stają się rozmazane jak na bardzo starym zdjęciu. Dużo wyraźniejsza we wspombieniach pozostaje mimika, gestykulacja, sposób mowienia. Jeszcze nigdy od dziewięciu lat od kiedy jesteśmy z Mają razem nie rozstawaliśmy się na tak długo. Wczoraj przy pokerku rozmażony wspomnieniami o żonie miałem cały czas przed oczami ściane z Metropolitan Museum of Modern Arts w Nowym Yorku z portretami Andy Warhola, który namalował Marlyn Monroe we wszystkich możliwych kolorach tęczy. Dziś mijają dwa tygodnie od czasu jak ostatnio byliśmy na lądzie. To również dwa tygodnie od czasu jak widzieliśmy jakąś kobiete czy z jakąś rozmawialiśmy inaczej niż przez wiecznie przecinajacy, mało zrozumiały i bełkotliwy telefon satelitarny działający tak naprawde tylko przy wysokim pułapie chmur. Nie powiem żebyśmy już totalnie wariowali ale kawały i opowiastki z dnia na dzień nabierają na pikanteri krocząc galopem w strone słabego smaku. Regularnie króluje kawał czy żona marynarza odbiera telefon w czasie igraszek, poczym ze śmiechem pada odpowiedź że oczywiście że tak jeśli mąż w tym właśnie czasie akórat zadzwoni. Hitem Michała jest kawał o tym czy marynaż ma dziewczyne w każdym porcie, poczym pada odpowiedź marynaża że nie wie bo jeszcze nie był w każdym porcie. Całe szczęście że do końca tygodnia wiekszość znas trafi do domu. Minusem jest to że będziemy musieli przejść przyspieszony kurs ponownego ucywilizowania się i życia w środowisku co niektórym z nas po takiej labie może przyjść z dużym trudem.
Over,
Filip